INFORMACJA NR 584 z dnia 9 listopada 2020r.

banner

 

 

 

 

 

 

Pierwszego dnia nauczania zdalnego dla starszych klas szkół podstawowych wysiadły platformy e-dziennika. Dokładnie to samo stało się w marcu, kiedy nauczyciele i uczniowie po raz pierwszy masowo musieli przejść na edukację zdalną. Dziś znów z domów uczą się niemal wszystkie dzieci w Polsce. MEN miało pół roku, by przygotować szkoły do jesieni. Czy coś się zmieniło?


Przynajmniej do końca listopada dzieci uczą się zdalnie. Ale jeszcze kilka dni temu do szkół mogli chodzić młodsi uczniowie podstawówek - z klas 0-3.


Sanepidy powiatowe ani wojewódzkie nie mają obowiązku zbierać informacji o tym, ilu nauczycieli i uczniów choruje na COVID-19 w danym regionie. Niektóre posiadają takie dane, inne nie.
W "Dzienniku Gazecie Prawnej" można natomiast przeczytać rozmowę z ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem. Zapewnia w niej, że "szkoły były i są w miarę bezpieczne", a nauczanie zdalne wprowadzono ze względu na "mobilność ludzi", która wiąże się ze stacjonarnym funkcjonowaniem szkół.


Czarnek w "DGP" dodał, że "modli się o powrót uczniów do szkół". I nie przewiduje zamykania przedszkoli.


Wielu dyrektorów i nauczycieli jest zdania, że działania resortu edukacji są chaotyczne.


Nic się nie zmieniło. Kto nie miał internetu i sprzętu - dalej nie ma. Nauczycieli zostawieni są sami sobie. Mimo tych trudności nie odpuszczają i całymi dniami rozmawiają, korespondują z uczniami i rodzicami.


Tymczasem minister edukacji Przemysław Czarnek w wywiadzie z "DGP" przekonuje, że "wielu dyrektorów zgłaszało MEN, że wsparcie w zakresie sprzętu dla nauczycieli i uczniów jest już niepotrzebne". A to ciekawe ?????


Rząd ani tym bardziej resort edukacji nie panują nad pandemią ani nad tym, co dzieje się w szkołach. O zamykaniu kolejnych klas dyrektorzy, nauczyciele, rodzice i uczniowie dowiadywali się na dwa-trzy dni przed wejściem przepisów w życie. Tempo nikogo już nie dziwi. Rząd nauczycieli do tego przyzwyczaił .


Zdaniem większości nauczycieli od wiosny w nauczaniu zdalnym niemal nic się nie zmieniło. Wciąż brakuje sprzętu, dobrego internetu, wielu uczniów w ogóle nie uczestniczy w zajęciach, a próby kontaktu z rodzicami niewiele dają.


Nadal nie rozwiązano problemu z brakiem sprzętu wśród uczniów i nauczycieli. Wielu nie ma dostępu do dobrego łącza internetowego . Docenić można inicjatywę dopłaty dla nauczycieli w wysokości 500 zł od MEN na sprzęt, lecz taka pomoc potrzebna była dużo wcześniej.


W większości szkół nauczyciele pracują na własnym sprzęcie, który jest różnej jakości. Szkoły nie są w stanie wyposażyć kilkudziesięcioosobowej kadry w sprzęt.


Brzmi znajomo? Dokładnie o tych samych problemach ZNP donosił w marcu.


Przynajmniej do końca listopada - jak zapowiedział rząd - dzieci uczą się zdalnie. Teoretycznie, bo w praktyce zapewne wrócą do szkół najwcześniej po Nowym Roku. Rząd tego nie powie, ale od końca listopada do przerwy świątecznej zostają tylko trzy tygodnie. Wzrost zachorowań na COVID-19 wciąż nie wyhamował.


Prawdopodobieństwo powrotu dzieci do szkół przed 4 stycznia jest bliskie zeru.


Dla rodziców oznacza to przynajmniej dwa miesiące drugiego etatu jako nauczyciele.


To jest chore, to jest nienormalnie. Zamiast wypracować sensowną strategię, rząd działa na zasadzie tonący brzytwy się chwyta .


Trojka dzieci uczy się zdalnie. A komputer jest jeden.


Wcześniej to była fikcja. Nie istniał plan lekcji, inicjatywa była w rękach już nawet nie dyrektorów, tylko konkretnych nauczycieli. Jak ktoś miał ambicje i chciał organizować lekcje na żywo, robił to. Jak nie chciał albo nie umiał, w najlepszym razie wysyłał raz w tygodniu coś do zrobienia na e-dzienniku . Teraz, po stronie szkoły, widać wyraźną zmianę na plus. Dzieci mają na Teamsach w kalendarzu pełen plan lekcji. Nauczyciele są w klasie i prowadzą zajęcia na szkolnym sprzęcie.


Ministerstwo Cyfryzacji razem z Ministerstwem Edukacji Narodowej od maja przeznaczyło ponad 360 mln zł na zakup m.in. laptopów i tabletów dla uczniów. Do placówek rozdysponowano kilkadziesiąt tysięcy sztuk sprzętu. Dzieci w Polsce uczy się 4,6 mln.


Jak dowiadujemy się od nauczycieli, w ramach tej pomocy do szkół trafiły trzy, cztery, maksymalnie siedem laptopów. Zapotrzebowanie zazwyczaj jest na kilkadziesiąt.


- Jak zdecydować, komu ten sprzęt przekazać? Losować?


Dyrektorzy głowią się jak mogą, wypożyczają sprzęt własny albo organizują lekcje w szkole tym uczniom, dla których komputerów nie starczyło. To jednak nie takie proste. Uczniami, którzy przyjeżdżają uczyć się ze szkoły, musi się ktoś opiekować. Jednocześnie nauczyciele muszą przecież prowadzić lekcje zdalne. Zwyczajnie brakuje kadry.


W przypadku niektórych uczniów nadal częstą praktyką będzie praca na telefonie.


Samorządy nie są w stanie kupić niezbędnego sprzętu wszystkim. Wydatki na oświatę rosną z roku na rok, także w czasie pandemii. Kraków tylko w 2019 r. wydał na oświatę 720 mln zł. Pieniędzy nie ma też na zorganizowanie zajęć dodatkowych dla uczniów, którzy chcieliby nadrobić zaległości spowodowane nauczaniem zdalnym w poprzednim roku szkolnym.


Na pewno bezpośredni kontakt nauczyciela z uczniami w klasie daje lepsze efekty nauczania. Uczeń inaczej przyswaja informacje w szkole niż podczas lekcji online. Nauczanie zdalne nigdy nie zastąpi nauczania stacjonarnego.


Niektórzy dyrektorzy nie mają obaw, jeśli chodzi o zdalne nauczanie . Mówia o doświadczeniach z ubiegłego roku szkolnego. Szkoły przygotowywały się do takiego scenariusza od kilku miesięcy.


Nie wszystkie placówki miały jednak takie szczęście. Wciąż jest wielu nauczycieli, którzy mają trudności z obsługiwaniem nowoczesnych platform edukacyjnych, a wszystkiego musieli i nadal muszą uczyć się sami. Mimo wielokrotnych próśb do dyrektorów o zorganizowanie nauczycielom szkoleń dotyczących nauczania zdalnego, nie miało miejsca.


Od marca nic nie zostało zrobione, a minister Kopeć oszukał nauczycieli i opinię publiczną mówiąc, że 30 tysięcy nauczycieli zostało przeszkolonych do pracy w trybie zdalnym .


Nauczyciele przyznają jednak, że to, czego nauczyli się wiosną, na pewno przyda się w obecnej sytuacji. Bardziej martwią się o uczniów.


Dobry uczeń poradzi sobie sam, słabszy nawet nie zabierze się za pracę albo szybko zniechęci


Dzieci w domu często nie mają możliwości otrzymania pomocy od rodzica, który nie zawsze jest biegły z chemii, biologii, języków czy matematyki.
Ich kompetencje nie są na tyle wysokie. Dysproporcje wśród uczniów na pewno się zwiększą. Te dzieciaki, które są bystre i mają łatwość uczenia się, będą szły do przodu, ale te które mają trudności, deficyty, zostaną z tym sami.


"Nauczanie zdalne wymaga ogromnej dyscypliny i dojrzałości"


Problemów jest więcej. Jak sprawić, żeby dzieci rzeczywiście uczestniczyły w lekcjach online i odrabiały prace domowe samodzielnie? Prośby nauczycieli nie wystarczają. Na pytanie, co można z tym zrobić, każdy rozkłada ręce. Były już minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski radził, by wiedzę dzieci sprawdzać poprzez odpytywanie online.


Ale lekcje na żywo nie zastępują tych w klasie. Nie da się w pół godziny (lekcje skróciliśmy zgodnie z zaleceniem resortu) odpytać połowy klasy, w dodatku cały czas coś przerywa, trzeszczy, buczy. Dzieci często nauczycieli nie słyszą, a nauczyciel ich . Na wsiach często internet jest tak słabej jakości, że nie ma mowy o połączeniu na żywo. Tam nauczyciele muszą ograniczać się do wysyłania materiałów przez e-dziennik.


Ani szkoły, ani uczniowie, ani nauczyciele czy rodzice nie byli i nadal nie są przygotowani na nauczanie online.


Są uczniowie, którzy rozumieją sytuację i uczą się na tyle, na ile potrafią. Są jednak tacy, którzy tylko włączają komputer, by odhaczyć obecność i gdy nauczyciel prowadzi lekcje, robią coś zupełnie innego . Braki się powiększają, a trudności rosną. Nauczanie zdalne wymaga ogromnej dyscypliny i dojrzałości. Tego nie da się nauczyć online.


Niektórzy uczniowie - gdy nauczyciel zadaje pytanie podczas lekcji online – nagle zgłaszają problemy z mikrofonem.


Pracę samodzielną ucznia lub jej brak, zweryfikuje powrót do szkół. Obecna sytuacja wymaga współpracy między uczniem, rodzicem i nauczycielem.


Jeżeli któreś ogniwo w tym systemie zawiedzie, zamierzone cele nie zostaną osiągnięte. Bez współpracy nie będziemy w stanie realizować nauczania na żadnym poziomie .


"Decyzję może podjąć każdy, ale to my, uczniowie i rodzice, a nie ministerstwo, mierzymy się z jej konsekwencjami"


Wszyscy są zgodni : sytuacja wymagała zamknięcia szkół. Na pewno przyniesie to zamierzony efekt, ponieważ uczniowie nie będą mieli bezpośredniego kontaktu zarówno ze sobą, jak i z nauczycielami .


Nauczyciele są jednak zdania, że za decyzją rządu i MEN-u powinny iść konkretne rozwiązania. Większe dofinansowania dla szkół na sprzęt, większa subwencja dla samorządów, większe wsparcie dla dyrektorów w zakresie podejmowania decyzji dotyczących zdalnego nauczania. Dotychczasowa pomoc to zaledwie kropla w morzu potrzeb.


Decyzję może podjąć każdy, ale to nauczyciele, uczniowie i rodzice, a nie ministerstwo, mierzą się z jej konsekwencjami .


Wszyscy są w trudnej sytuacji, a naskakują jedni na drugich. Dzisiaj nic nie zależy od nauczycieli, ale rodzice wciąż mają do nich pretensje: dziecko się źle uczy – wina nauczycieli , nie mogło się zalogować do systemu – wina nauczycieli itd., itd. A nauczanie zdalne naprawdę wymaga dużo więcej pracy od nauczycieli.


O ile wszystkim łatwiej byłoby, gdyby było wzajemne wspiercie, a nie rzucanie sobie nawzajem kłód pod nogi.

O nas

Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) – związek zawodowy pracowników oświaty i wychowania, szkolnictwa wyższego i nauki w Polsce. Należy do Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Okręg Pomorski ZNP.  Elżbieta Markowska - prezes okręgu pomorskiego ZNP od 2002 - nadal

Ile osób jest Online

Odwiedza nas 176 gości.

Licznik odwiedzin

323702
Dzisiaj33
Wczoraj132
W tym tygodniu33
W tym miesiącu1812
©2024 ZNP Okręg Pomorski. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Search

facebook_page_plugin